JANUSZ KRZYMIŃSKI
SZCZECIN
Jedno z wejść do Miasta wyściełane jest morzem.
I tchnienie jego
obraca Koło rzeczy.
Zadomowiony pod tym niebem
i sztuką tak niedawno poznaną
człowiek władając ogniami
mórz orkę sposobi.
Po „…żegnajcie statek tkliwie.”
Powrotu radość niebawem
w kształtach nowo odkrytych
choć w krzyku innych ptaków ranek się umości.
Ale
by krąg rzeczy ustrzec od zamętu
to w obmyślaniu przyszłych wielkości
miejsca równie czułe niech będą
dla jabłka
obłoku
i spojrzeń zwierząt.
Dlatego pot spływa i sobą syci
płomień
drżący w przedsionku dalekich podróży
w jakie Ziemia co dnia wyrusza
z miłości do widnokręgu który
statków dymy
oddalając
przygarnia.
WYBRZEŻE
l
Pozamieniałem strony świata.
Nie mają znaczenia w mojej geografii odkryć.
Na zieleni powleczonej księżycem oparłem cień o drzewo
i słucham tętna morza.
Ono oddaje mi wilgoć i nie każe być rybą piaskiem
lub kawałkiem drewna.
Ani wizerunkiem niedawnych przyjaciół co wchodzą
do kawiarń
zamienić ukłony i kobiety.
Ono lubi zabijać.
Wiedzą to sosny zapamiętałe w strachu i ludzie o twarzach
rzeźbionych wiatrem którzy wiozą oddychające srebro.
Noc pochyla głowę
patrzy w ognisko i żaglowcami gwiazd steruje.
Pozamieniałem strony świata.
Kobiety o biodrach kruchych jak świeżość poranka
czekają na muszlę serca.
Są w nich niedograne szumy i tęsknota morza za brzegiem.
2
Morze ma oczy wszystkich kobiet Ziemi i jest bardzo młode
gdy w białych sandałach z łukiem widnokręgu poluje.
W niepokoju sosen dzień się wolno starzeje.
Miłość z kąpieli powraca i nie wie czy jest słona z morza
czy ze mnie.
3
Niebo rozwieszone na masztach statków
Krzyk jego w powietrzu
Miejsca pożegnań są puste
nikt słońca nie podnosi z piasku.
Na drugi brzeg snu odchodzą kobiety.
Morze zamyślone na kamieniach siadło
i dni są jak skok sarny i jak stąpanie wołu
4
Pamięć okrętów – ptak który nie odlatuje.
Opowieść i butelka krążą w błękicie fajek.
Oczarowani przyjaźnią lądu prędko zapominamy
o tych co ją utracili.
A dzień powstaje od stołu leniwy
jak jego starsi bracia.
5
Łódź tancerka falbanę piany podrzuca
Ląd się oddala z ukłonem
a morze lekkie w biodrach jak dziewczyna
nim zostanie żoną
dzień łagodny do podróży stręczy.
6
Morze śpiewa: Ziemia drży kiedy przechodzę
na grzbiecie niosę okręty
i choć obliczam na ziarnach piasku
nie wiem jak długo żyję.
7
Morze dno nieba z różnymi rybami.
One milczącej elegancji pełne idą w dalekie spacery.
Dzień się zbliża do krawędzi znużenia.
Jak wypuszczony z więzienia jestem:
za dużo dróg mam przed sobą.
8
Morze nadchodzi by napić się z rzeki.
Wybrzeże z latarnią w dłoni daje znak – czuwa.
Wielu jest idących. Niewielu powraca
I sam się od siebie uwalniam.
Janusz Krzymiński, Smak moreli*List w butelce, ZLP seria: WZNOWIEMIA, poz.2, Wyd. hogben, Szczecin 2022
MAGDALENA BUKOWSKA
***
Z tchnieniem poranka
oczy zaparowane łzami
które nie spadły
ocieram
Przypadkiem jakby zupełnym
Ot tak
niczym pomiędzy-przerwą-chwilą
codzienną kanapką a zapięciem guzika
Ot tak
nonszalancko wręcz
zahaczam o te wargi
te przeklęte!
Milczą choć tyle wykrzyczeć miały
gdzie Odra…
***
Zawsze gdy widzę ten mech
wyobrażam sobie że jestem Królewną Śnieżką
Królewna leży wśród zieloności
uśmiechem odpowiada ptakom
Zawsze gdy widzę ten mech
stąpam delikatnie i miękko
Wiem, że Królewną nigdy nie będę
choć odpieram ataki macochy
Zawsze gdy dotykam dłonią tego mchu
Myślę, by kiedyś móc tak odpocząć
i wypluć na żądanie
każdy zatruty kęs
RÓŻA CZERNIAWSKA-KARCZ
Powinowactwo
szczeciński kraj krakowska ojczyzna nie przypadkiem spleciona
wstążka życia krakowskie Błonia szczecińskie Błonia niebieska
Wisła Odra zielona wiją warkocze pod Zamków zboczem
a kamieniczki w krętych uliczkach tu na Korsarzy tam na Kanoniczej
z wczorajszych marzeń jak obyczaj każe dni mi dodają albo
odliczają spacery nocą poranki złote po Rynkach biegną obcasów
stukotem
kraju ojczyzno płyniecie we mnie żywym strumieniem Krakowie
Szczecinie zielone Planty Aleja Fontann gwiaździste place Kościół
Mariacki znane obrazy
a na Gołębiej jest Instytut czasem też pada deszcz na Brackiej
wstęga Estakady powiewa u szczytu Baszty Siedmiu Płaszczy
gdy nad Krakowem księżyc krąży Szczecin srebrzystą gębą
ziewa ta sama kołdra z mgły puchowej nocą pamiątki
miast okrywa Sydonii stos dom Katarzyny i Bogusławów
sarkofagi w Katedrze Królów na Wawelu alabastrowa
dłoń Jadwigi Piastów z Jagiełłą połączyła
stary Barbakan Brama Floriańska Brama Portowa z Królewską
Bramą i w obu miastach pomnik wieszcza co wszystko w paru
słowach zawarł:
- „(…) Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie” - to przecież o was
Szczecinie Krakowie
A może to nostalgia?
Rumieni się jesień szkarłatnym rumieńcem
I wije z rudych liści fantazyjne wieńce
Wplata w nie girlandę bluszczu szmaragdową
Rozpyla września smugi w cieniach opalowych
Październik jak Arachne tka nici pajęcze
Układa puzzle z ptaków Zbiera chmur naręcza
Do kolaży perłowych Na kartkach z welinu
Nim przyklei ostatnie to pierwsze odpłyną
Rozpierzchły się liście jak myśli przydrożne
Brunatnieją uwiądem słowa niezebrane
Depczą je w grzęzawisku barw szarzy przechodnie
Wiatru podmuch rozniecił znów zetlałym ogniem
Nadzieję Co z westchnieniem opadnie na chodnik
Wyszklony listopada obojętnym chłodem
LESZEK DEMBEK (WSPÓŁAUTOR)
POLIFONIA POEZJI Nad-Widzenie
KWADROWIDZENIE (czterech autorów)
Wariant III {korelacja autora}
PORTOWE ŻURAWIE
[ szczeciński port]
Stalowe żurawie w sukniach z białej mgły
Opadająca mglista szata ukazuje ich nagość
Kryjącą opary przeszłości
Trochę zdziwione szybkim nadejściem XXI
Zadumane jak maszty na wiecznej wachcie
Toną w myślach (nie)skończonych
Milczących nieruchomych
Przodownicy pracy odchodzący na emeryturę
Spragnione niczym marynarz słodkiego lądu
Widząc swój zimny szkielet
Łapami zakotwiczyły się w nabrzeżach
Wypatrują w oddali statków z dawnych lat
Nie chcą rozmawiać jak kotwica rzucona w morze
Ich słowa są zardzewiałą ciszą zakneblowane
Rdzawi świadkowie dawnej świetności
Nie mają siły aby prowadzić dawne spory
Tylko Posejdon jeszcze uderza ostrym trójzębem
Słychać spotkanie stali
Z Bogiem Morza
Zimna fala zanika koliście w oddali
Aż ławica ryb unosi się nad umartwionym portem
Który tonie w oczach żelaznych żurawi
Słuchających krzyku mew
Kilku wędkarzy na brzegu pije gorącą herbatę z termosu
Leszek Dembek / Edyta Rauhut/ Zbigniew Jahnz / Wojciech Kral
LESZEK DEMBEK
PLATON
Spotkałem Platona, nie widzieliśmy się ponad dwa tysiące
lat. Spytałem prosto z mostu, bo czasu już nie ma: Dlaczego
Mistrzu zbłądziliśmy? Spójrz, powiedział: „na szczycie świata
myśli świeci idea …, wiem, że trudno ją dojrzeć”, ale (…) „ona
jest dla wszystkiego przyczyną wszystkiego” (…). Wiem, że
w tym czasie jeszcze nie byłeś. Ale też wiem, że wśród was
był J. z Nazaretu i również… Nie wiem, kto ma jeszcze do
was przyjść? Najlepiej, gdyby to stało się jeszcze tej nocy…
ROBERT A. FLORCZYK
Kapsuła czasu
To tylko 137 kroków
Czasem 138
Wchodząc na most Długi
Przechodzę na most Hanzy
Gdzie istnieje Łasztownia − kapsuła czasu
Oto jest abordaż wyobraźni
Poniżej kilwater
Barki i pchacza
Rozpina zasłonę na rzece
Widzę krzątaninę
Tragarzy
Słyszę nawoływania
Kupców rozmawiam
Z rybakiem który
Z Falsterbo przywiózł
Ładunek śledzi
Opowiada o sztormie
I udanych połowach
Zapewnia mnie że to dobre
Śledzie
Które kupię jutro
Gdy wrócę z kapsuły czasu −
Łasztowni
PORT
Navigare necesse est
Stwórca rzekł dnia trzeciego
Niech zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce
I nazwał to miejsce morzem
Niech się ukaże powierzchnia sucha
I nazwał to miejsce lądem
A potem stworzył Adama i Ewę
Którzy opuścili Eden
Wędrując napotkali miejsce gdzie woda dotyka lądu
I nazwali je
Portem
Bo było bezpieczne
Stąd bowiem nieustannie wyrusza się i wraca
Tu jest początek i koniec wszelkiej podróży
Wypatrujesz go gdy znika
Albo niespodziewanie pojawia się
pod dachem dłoni nad wzrokiem
Kotwiczny łańcuch ma dwie melodie
Wciągania i zarzucania
Gdy się dobrze przyjrzysz z oddali
Nad Portem
Napis widnieje wyraźnie
Czyniony lotem przez krzykliwe mewy
Szczecin − twój port macierzysty
ANETA GAWRIŁOW
Gdzie Odra z Bałtykiem
*
O! Amfitryto!
darmo ciebie wygląda
Brama Portowa
*
klątwą Sydonia
sławny ród rychło skona
lud wierzy stosom
Aneta Gawriłow
*
ze stosu kartek
najważniejsza ta czysta
świat pełen stworzeń
*
pęk rdzawych kluczy
któryś wreszcie otworzy
właściwe zdanie
MAŁGORZATA HRYCAJ
erotyk morski
zielonooki kochanku
jakże odurza twój zapach
w warkocze wodorostów
wpleciony przynosisz mi
zgiełk obcych miast złoto plaż
w szkatułach muszli perłowych
skuszę cię cekinami gwiazd
pozapalam latarnie
przyśpieszę rytmy szant
jak w rzekę w estuarium zwabioną
przelejesz we mnie fale życiodajne
kiedy obudzę się poszukam
bursztynowych łez wyrzuconych
na brzeg
Zdjęcie – Leokadia Szymańska
brzdęk
kiedy pobiję filiżanki
pozostanie krucha głowa
uderzę nią w mur między nami
gdy wypadnie szkło z oczu
będę widzieć jaśniej
znajdę tajemne przejście
mieliśmy żyć długo i szczęśliwie
w szklanych domach fetować
kryształowe gody
w zastawach made in china
celebrować miłość
zagubiliśmy smak
herbaty w musztardówkach
nocy sączonych z blaszanych kubków
deszczu jęk i płacz szklany *
zaparowane odbicia w weneckich lustrach
moja dziewczynko z porcelany
kiedyś to mi się stłukła **
*Leopold Staff Deszcz jesienny
**Krzysztof Kamil Baczyński Słowa po deszczu
ANETA MARIA HRYCKIEWICZ
tam gdzie Odra z Bałtykiem się spotyka
jak niespokojne fale Bałtyku z pianą
emocji rozlewających się po kącikach ust
w złości potarganej z siłą wietrzną
w najwyższej skali Beauforta
sztormowa aura dookoła
trzeba przeczekać aż Neptun spełni swą powinność
zatrzyma zatrzyma wściekłość wielkiej wody
to brodacz w swej masce niedawno odkryłam
jaki spokojny nurt Odry odczuwam w głębi siebie
bezpieczna w jej objęciach jestem
z dala od wściekłości wielkiej wody
tutaj Neptuna nie spotkam
brodacza bez maski owszem
chwila szczęścia czy wybudzenia się ze snu
pytam wciąż siebie samą aż do znudzenia
czyżby śpiąca królewna
moja przestrzeń
Pójdę nad jezioro lśniące od promieni słońca
wiosną latem liśćmi przykryte jesienią
zimą zaś płatkami śniegu przystrojone
ujrzę twarz twoją i to słowo w lustrze wody
odgadnąć każdą porą chciałabym
emocje w przestrzeni dosięgną mnie wtedy
pod płaszczem szczęścia choć tęskniąc
za miłością twoją ze strachu oddaloną
w czasie jakim nie wiadomo
powrócę do wspomnień tymczasem
Aneta Gawriłow
ANNA JAKUBCZAK
Córka morza
głaszczę piasek
zamykając lirycznie morze
ochładzające zadziorną duszę
badam przestrzeń
szukam zaufanego astrolabium
Zefir rozczesuje włosy
busolą rozsądek – szepcze
zrzucam skórę widzę
jak na horyzoncie
przepływa ostatni żaglowiec
impuls przeszywa ciało
ruszam chwytam los w ręce
jestem córką morza
odradzającą się z fal
Kierunek odwaga
płynę po ciężkich wodach
czasem ster nie wytrzymuje
zbyt wysokich fal
a może to ja za daleko mierzę
płynę metaforą -
poszerzając horyzont
port ciągle się zmienia
wieczorny wiatr zdmuchuje czapkę
a widnokrąg zwodzi mnie busolami
płynę z życiem burta w burtę
morski zapach koi neurony
może kiedyś zaznam wolności
jak mewy okalające plaże
jeszcze nie czas
by zarzucić kotwicę
JANINA KRUSZYNIEWICZ
Dla Elizabeth
Nie ma już domu. Zniknęły róże.
Jest polana, trochę starych cegieł.
Miejsce istnieje, realne, nadal piękne.
Nie odeszła cisza, stoją drzewa stare.
One przechowują obraz pięknej damy,
Czuła się tu szczęśliwa, sadząc kwiaty.
Komponowała klomby.
Tworzyła miejsce, które wciąż trwa.
Róże zniknęły, kwitną trwalsze bzy
podziwiane przez E., gdy czesała włosy
twarzą zwrócona na północ.
Miejsce
Gunica i Świdwie. Znasz to miejsce?
Ptaki zakładają gniazda od stuleci.
Słychać klangor żurawi.
Odmierzają co roku cierpliwie przestrzeń.
Niezmienną, odwieczną, szumiącą.
Czasami żerują na łęgach,
przecinanych korytami rowów.
Przyglądają się sarnom i zającom.
Harmonijnie upływają lata
niezmącone przez sztuczny XXI wiek.
Róże
Wioseczka wśród łęgów, zapomniana przez świat.
Trochę uli, nieco grządek, stare domki.
Drzewa jeszcze starsze, prastary nurt rzeczki
wpadającej do jeziora. Śpiew ptaków.
Obecny zawsze. Kasztanowce gęstym szeregiem
stojące na staży miejsca.
Tu żyła dama pielęgnująca ogród.
Róże wciąż tu pachną.
ROMAN ADAM FALKOWSKI
Żywioły Podgrodzie, 17.03.1996
Z ekranu bajka dziecko pochłania,
wciela w bohatera wielbionego.
Potrzeba silna się wyłania,
Czułości ojca, rybaka zmęczonego.
Ziemia pod nogami się kołysze.
Wybrane sieci znowu są porwane.
Wiatr w uszach melodię cicho świszcze,
że na rano są nieprzygotowane.
Siny żywioł, zawiesina mglista,
życiodajny kat, co życie odbiera.
Oczy blade, ruchy powłóczyste.
Woda życia a życiem poniewiera.
Płyń rybaku, w śpiew syren wsłuchany.
Nie daj się ponieść plotkom zazdrosnych mew.
Nad Bałtykiem rozhukanych,
chcących koniecznie poruszyć twój gniew.
W domu, syn przed telewizorem,
czeka na ojca uśmiechnięte lico.
Ciężką pracą jesteś jemu wzorem.
Rozjaśniasz dzisiaj przyszłość tajemniczą.
Bądź ufny ojcze, że syn zrozumie
i bardzo tęskni do twoich powrotów.
Kocha cię tak, bo tak tylko umie
a nie zna dobrze ojczynych zalotów.
Ogorzałą od mrozu i słońca
twarz, ręce spękane, jak bochen chleba,
zapamięta do dni swoich końca
i trud pracy ojca i…, że tak trzeba…
To twój hart ducha, kark nieugięty…
Ty bohaterem jesteś dzisiejszym!
cichutko w serce małe przyjęty,
Wypłyniesz piękny, lepszy, silniejszy.
Tivoli Podgrodzie, 28.04.1996
Smoki skręcone, smoki walczące,
dostojni władcy, zwierzęta płoche.
Zgrabne dziewczyny, pięknie tańczące
i żagle jachtów i piwa trochę.
Miasto zabawy i swawoli,
kolorów świateł i uwaga…
radości dzieci! Małe Tivoli.
troszeczkę mniejsze, niż Kopenhaga.
Kwiaty, topole, domy zielone.
Młodzi grajkowie z różnych stron świata.
Gwardzistów czapy, jak przytwierdzone
termitów gniazda z zeszłego lata.
Andersen z panią, gdzieś ze Szczecina,
wciąż zadumany spogląda w bok.
I jeszcze dziecko w objęciach trzyma.
Smutnej syrenki w dal błądzi wzrok.
Waleczna Gefion, trzech synów matka,
w trzy byki zmienia swoje pociechy,
by w nocy orząc, jak mówił traktat,
utworzyć państwo dzieci, uciechy.
Miasto rowerów, królów i cerkwi
złotem kapiącej. Historii blaskiem
spełnia pamiętnik Europy – świekry.
Tivoli budzi się rannym brzaskiem.
Miła moja, jak miło…
Miła moja, jak miło
nad Zalewem, w sobotę,
w gąszczu puszczy nam było.
Cicho sosny szeptały.
Czaple, posągi białe,
w wodzie się przeglądały.
Zdziwione, choć dumne całe.
Dęby się dotykały.
Opiekuńcze i czułe.
W ramionach nas trzymały.
Dawały przytułek.
Miła moja, jak miło
w Nowym Warpnie, w niedzielę,
gdzieś na plaży nam było.
Ludzie coś tam szeptali.
Na wodzie żagle białe
żeglarze wybierali.
Tuż obok… dzieci małe.
Rodzicom uciekały,
czegoś bardzo ciekawe.
Wiatry twarze smagały.
Twoje słońce łaskawe
Miła moja, było…
Z tobą mi było miło.
Lejbuszewo
Dziś już mnie nie zachwyca
ulica Naruszewicza.
Gdzieś podział się Mikołaj
milcząco „Dla chliba praciu”.
Z konnej węglarki na kołach
nie wzdycha: Ukraina!
W kożuchu, jak w chałacie.
Dawniej nie miała końca
Długosza – ulica słońca.
Dziś nie ma czarnej Estery,
Natana, Salci i Joska.
Przepadły historie cztery.
Przepadła matczyna troska
w garbatego dramacie.
Z Niemcewicza ulicy
nie ma już wiecznej dziewicy.
Zniknęły stare Niemki,
jidisz i sąsiad z lewej – Blas.
Tylko Mysia Sasiela z ręki
karmi koty parchate. Czas
głaz . Osunął się i zgniótł.
Na Krasińskiego granie
ucichło – gdzież są Cyganie?
Nie stają w kole tabory.
Przygasły iskry z ogniska.
Wilniuków rozgowory,
wspomnień o Lwowa siedliskach.
Czas, czas… historii czas je zmiótł.
Z Rodziewiczówny wszyscy
Nie są już sobie bliscy.
Wyniosła się Berta z kwiatkiem
i pan, co śpiewał o siostrze.
Ten dźwięk, ostry nie przypadkiem…,
„Noże, nożyczki ostrzę!”
Ze ścian zniknął winobluszcz.
Żal mi dziś Słowackiego
secesji stylu zniszczonego.
Mury z łuszczycą, liszajem…
Tam ciągle dziury od kul.
Z półwiekiem w ścianach zostaje
stłumiony, wojenny ból.
Oleandry szczecińskich puszcz.
Na Kołłątaja, Reja…
Tu Rysiek zmarł. Za dużo pił.
Tam Janusz zginął w morzu.
Dziecinny Marek jest, jak był.
Nic go nie upokorzy.
Zaszył się w kanadyjski busz.
I znów ta Naruszewicza
skromna skromnych ulica.
Nawet najdalej wszędzie,
gdzie jestem, Naruszewicza…
ta zawsze już moja będzie.
Skromna skromnych ulica
I daleko odeszłych dusz.
ANNA MARIA KWIATKOWSKA
Odra
Płynie Odra
Leniwie, ospale.
Ma czas.
Srebrny nurt niesie historie
Mijanych po drodze miast.
Płynie rzeka wciąż dalej i dalej
Ludzkie problemy niesie.
Może uda się Jej je zostawić
W rozlewisku, przy starym lesie.
Szczecin przykucnął na brzegu,
Przegląda się rzece co dnia,
Szepcze Jej własną historię,
Bo opowiadać też o czym ma.
Płynie Odra leniwie, ospale.
Pamięta historię miast,
A mnie nurtuje pytanie:
Czy będzie pamiętać też nas?
Płynie Odra leniwie, ospale.
Ma czas.
Jesień
Bezszelestnie, po kryjomu
Przeszła Jesień koło domu.
A z nią wiatr obieżyświat
Złote liście drzewom skradł.
I przypędził ciężkie chmury,
Świat uczynił szaro – bury.
Dosyć, dosyć odpłyń smutku,
Wietrze wiej już powolutku.
Jesień wzięła pędzel złoty,
Nie chce deszczu, nie chce słoty.
Teraz wszystko złotem świeci,
Babie lato z wiatrem leci.
Tańczą liście wokół drzew
Słychać tylko krzyki mew.
JAREK KWIATKOWSKI
Mój Szczecin
Tyle ulic tutaj znanych,
Ludzie się tylko zmieniają.
Chodnik depczę od pół wieku,
Portowego mego Miasta.
Szkoła, studia potem praca,
Rower, kapsle, trzepak, bunkry.
Tylu kumpli już odeszło,
A budynki jakby nowsze.
Odra szlaku nie zmieniła,
Bulwarami nie wstyd chodzić.
Wyspa Grodzka, rozlewiska.
Łodzią prosto w Bałtyk wpłyniesz.
Dalej świat, oblany wodą.
Fale niosą masę wspomnień.
Tylko w stoczni tak jakoś cicho,
Słońce wschodzi wciąż tak samo.
Aby wiatru nie zabrakło,
Co popycha nasze żagle.
Meklemburska brama do Paryża
Wśród Paryskich placów Miasta
I historii murów, bruków.
Szukam wspomnień zapomnianych
I brylantów w nim ukrytych.
„Meklemburska Brama Mierzyn”,
Zapomniana i w nieładzie.
Brak już wierzb i dróg piaskowych,
Fabryk, szyldów, statków morskich.
Dumne Miasto moje Szczecin.
Niczym orły trzech pokoleń.
Strugi ulic w plac łączone,
Piękne domy secesyjne.
Smak magnolii oczy pieszczą.
Platan w korze kartki chowa.
Zapisana tu historia,
Nowa, stara, całkiem nasza.
Zabierajcie kina, stocznię
I stawiajcie swe wieżowce!
Zamku, Odry nie ruszycie!
Wiatru wspomnień nie uciszysz.
Wieś Gumieńce
Gumieniecka wsi kochana,
Gdzie Ty mi się zapodziałaś?
Boso biegać w rannej rosie
I pod wierzbą pospać trochę.
Szelest łanów, zapach siana,
Wszystko tak mi bardzo znane.
Dziś z wnukami Tu przybyłem.
Cisza, asfalt, liczne domy!
Ni kowala, ani młyna,
Pola puste, nieobsiane.
Wszystkie stawy zakopane,
Gdzie się skryje ptactwo wodne?
Zagubiona sarna pędzi,
Nie jej teren teraz wszędzie.
Dziki ciągle wyganiane,
A na jeża psy jazgoczą.
Nie ma krowy, by pokazać,
Snopków w rżysku, siana, stogów!
Ledwo ptaków śpiew tu słyszę.
Gdzie cię szukać? Wsi kochana.
MONIKA MIŁOSZ
List do B.
Tak mnie wabisz i mamisz
Lazurowym świtem
Szumnie koisz myśli
Pieniście otulasz
Chłonę
Twoją piaszczystość
Przejrzystość i śpiew
Grasz we mnie spokojem
W akompaniamencie
Rybitw i mew
Tak dobrze jest wracać
Ty zawsze stęskniony
Czekasz wytrwale u swojego brzegu
Niecierpliwością fal obmywasz nogi
Zmęczone gonieniem
Dni powszednich w biegu
Czemu więc Bałtyku
Skoro odwzajemniasz
Tę miłość moją i moją tęsknotę
Nie przyjdziesz raz do mnie
Występując z brzegów
Pozwalasz mi tęsknić
Za twych piasków złotem
Moja Wenecja
Naiwność
Rysuje się światłocieniem
Na mojej twarzy
Rozmyślam
Kiedy zamglony błękit
Zanurza się w kroplach wody
Cisza doskwiera najbardziej
Każdy ma jakąś Wenecję
Zmoknięte domy
Stoją w tym samym deszczu
Choć słonym
Uśmiech zaszedł ze słońcem
Tylko gondole niewzruszone
Odbijają się od brzegu
Szukając w wodzie gwiazd
Jak ja
Odbicia
W twoich oczach
Zdjęcie – Leokadia Szymańska
BARBARA MORACZEWSKA - JANKOWSKA
MYŚL
tam gdzie wielkie nieba obejmują wody i lądy
jest nieskończoność doskonała
wszechobjęcie które rozdziela i łączy
granice wyobraźni kres widzenia umykanie
materii nietrwałej w przestrzeni bez początku
i końca gdzie tęcza na sumieniu światła
rozpięta z horyzontem zależnym od fizyki
pogodzonym z teorią względności
dalej i dalej
tylko myśl
MIEJSCA
w mozaice dzielnic ścieżkach parków
tatuażach kamienic Śródmieścia
wiernej rzece z mostami tajemnic
zaklęte
można stanąć na dachu miasta
w gwiazdach ulic zakręcić się
w dobrą stronę lub odwrotnie
jak Wenus
zamyślenia rozwiać po Pogodnie
zajrzeć w oczy kasztanom
gdy kwitnąc otwierają bramy z napisem
dojrzałość
w szybkim tramwaju życia
wszystko miga jak kosmos
można przystanąć
żeby dotknąć
ADRIANNA RAUHUT
***
wzdłuż rzeki świateł
za cykadą klaksonów
iść rytmem miasta
***
Wrzask mew niesiony
przez wiatr który ukrywa
błękit pod swetrem
Adrianna Rauhut
EDYTA RAUHUT
***
Odra płynie szybko
przez równiny szarych dni
czasem wyskoczy wspomnienie
Posejdon był u kosmetyczki
Zamek przekręcony
zgubionym kluczem
ale morskie fale nie dosięgają
ulic Szczecina
a Gryfuś marznie w kąpielówkach
w jasnym zaułku
czas zwolnić
08.11.2023
wzmianka
w boskich planach plamy rzeczywistości
tańczą na tle chaosu
niepoukładane godziny
rozrzucone dni
nie piorą się w czasie
nie wyczekuje końca świata
kapryśny Dionizos
rozlewa do kieliszków krople krwi
dłońmi niewiasty
a publiczność dalej spragniona
przed iluzji ołtarzem
– to była ostatnia wzmianka o baranku
co gładził szaleństwa
aż zaczęły mruczeć
04.07.2023
Wiersz inspirowany powieścią „Nieznajoma z Sekwany” Guillaume’a Musso.
DANUTA ROMANA SŁOWIK
Miasto
Przygarnij mnie Miasto
Sercem płaczę
ciepła twojego spragniona
błądząc po świecie szukałam bez końca
kresu na swoje życie tułacze
Przygarnij mnie Miasto
Dziś we wspomnieniach
jak najpiękniejszy motyl się jawisz
gdy nieuchwytnym skrzydeł muśnięciem
odświeżasz w myślach dawne obrazy
Przygarnij mnie Miasto bo
Portu szukam
by łajbę życia móc przycumować
marzenia złożyć jak bagaż cenny
do bram portowych z nadzieją pukam
--------------------------------------------------
W końcu otwarte…
Znów jestem w domu
Witam cię Miasto − tęskniłam za tobą
Wena
Dronem chaotycznie nad miastem krążę
Trzy Dźwigozaury Trasa Zamkowa
Rzeźnia na Łasztowni na Dąbskim żagle
Nad portem mewy Mariny jachty
Bryła Muzyki kły białe szczerzy…
Anioł Stoczniowców strzeże Muzeum
Na Błoniach orły do lotu skore
Uliczny gwar ludzie się spieszą
dzwonią tramwaje hamulce piszczą
trąbią klaksony
Wir… jazgot… szum…
-----------------------------------------------------
A gdzieś nad skwerkiem miejską oazą
Wena swe skrzydła dziś rozpostarła
Chmara pomysłów spod piór jej sfruwa
na klomby kwiatów
I w takie miejsce trafia poeta
Zwabiony ławką
Przyprószoną wersem…
MAGDALENA SOWIŃSKA
Przedświąteczny Szczecin
Korale świateł
nawleczone na sznurki szczecińskich ulic
Przedświąteczne roziskrzone wieczory
wyperfumowane zapachem świerku i cynamonu
całują długą szyję Odry
Rotunda w seledynowym kapeluszu kopuły
kokietuje spacerujących alejkami Wałów Chrobrego
niemieckich turystów
Obnaża blade nogi jońskich kolumn
niczym zdradzona kochanka
w nadziei że do niej powrócą…
Nie poznała wcześniej miłości słowiańskich chłopców…
Każe więc sobie zbyt słono płacić
za zgłębianie tajemnic jej wnętrza w podziemnym pubie
Powrót
w ciemności nocy
ciężko opadającej na piersi
niczym czarne zwierzę
z jej gorącym oddechem na ciele
gdy węszy
najbardziej nabrzmiałe tętnice naszych tęsknot
jedziemy autostradą
w milczeniu głośniejszym od krzyku
pulsujące światła naszego samochodu
boleśnie naświetlają oczy kierowcy
który nas mija
wypalając na nich alfabetem Morsa
zbyt krótki sygnał SOS
MIROSŁAW STRĄGOWSKI
Szczecin
Miasto
Większość miasta
Bochnem chleba
Wciąż wyrasta
Pachnąc Polską
Ciągle nową
Lecz nie wszędzie
Jednakowo
Są budynki
W Gryfa mieście
Gdzie kursywy
Poniemieckie
Od lat straszą
Swymi kłami
Jakby prawa
Do nich miały
Energia myśli
kwantowe domy
w warstwach światła
rozkwitają życiem
za każdym razem
gdy na skraju chmury
rozpędzasz pociąg
marzeń
Aneta Gawriłow
SPIS AUTORÓW:
1. Janusz Krzymiński
2. Magdalena Bukowska
3. Róża Czerniawska-Karcz
4. Leszek Dembek – sam & ze współautorami: Edyta Rauhut, Zbigniew Jahnz, Wojciech Kral
5. Robert A. Florczyk
6. Aneta Gawriłow
7. Małgorzata Hrycaj
8. Aneta M. Hryckiewicz
9. Janina Kruszyniewicz
10. Roman A. Falkowski
11. Anna M. Kwiatkowska
12. Jarek Kwiatkowski
13. Monika Miłosz
14. Barbara Moraczewska - Jankowska
15. Adrianna Rauhut
16. Edyta Rauhut
17. Magdalena Sowińska
18. Danuta R. Słowik
19. Mirosław Strągowski